wtorek, 11 kwietnia 2017

Andromeda

Wiem, wiem... Post miał być w piątek ;) Nie wiem czy blog był dobrym pomysłem, skoro już mam pierwsze opóźnienia w postach 😡



Na wstępie uprzedzam - nie będzie to jakaś profesjonalna recenzja, bardziej moje odczucia jako Mass Effectowego freaka. Czyli oto co mówię znajomym, gdy się pytają, co myślę o ME.
Uwaga! Będą spoilery, ale nie bardzo znaczące w fabule.



Mass Effect Andromeda...


Każdy trailer to były emocje, ciarki na karku i wyczekiwanie. Później preorder i wszech obecna fala hejtu pt. "Jak możecie płacić za grę o której tak mało wiecie?"
Jak? Wiem, że to Mass Effect, to mi wystarczy :D


Będę trochę skakać po tematach.. Zacznę od sposobu walki. Zawsze wybierałam biotycznego boga z karabinem, jednak przy pierwszym podejściu, z Sarą, wybrałam opcję odkrywcy, i nie żałuję. Osobliwość, szarża biotyczna i  inwazja, do tego karabin mściciel. Szczerze mówiąc walka w Andromedzie podoba mi się dużo bardziej, niż w trylogii, do tego jetpack... Tak, wiele osób na niego psioczyło, ja się zachwyciłam.

Jeśli chodzi o światy z trailerów - obawiałam się, że pokazują nam piękną grafikę, a w grze dadzą tego mniej. Na szczęście grając też możemy się zachwycić widokami, a Havarl jest zdecydowanie moim faworytem w tej kwestii.



 Fabuła sama w sobie, nie da się ukryć, znów przerabiamy podobny schemat jak w trylogii, tylko pod innymi nazwami. Ale czy to jest złe? Jak dla mnie nie. Przecież kochamy ratować galaktykę ;)


 Bardzo razi mnie jedna kwestia - nasz bliźniak śpi... i śpi, jak już się obudzi to można zamienić z nim parę zdań. No bez przesady... Nie obchodzi go jak Sara sobie daje radę? Jak wszystko działa i jak wyglądają te wszystkie miejsca w których była? Relacja Ryderów jest zdecydowanie zubożona, chociaż na plus była reakcja Scotta na informacje (dawkowane lub nie) na dwa ważne tematy. Ehh ale nie obchodzi go, że Sara się umawia z gościem rasy której wcześniej nie znali..?

Właśnie... Skoro już zaczęłam ten temat..



 Romanse... Obiecali dużo nagości, niemal soft-porn. W scenie z Jaalem, Sara pokazała swoje wdzięki, domyślam się, że ich związek jest kanoniczny. Szkoda, że pozostałe relacje nie wyglądały w ten sposób, tylko bardziej "po łebkach".
Od początku byłam nastawiona na romans Sary z Jaalem, ich dialogi były urocze, pełnie zabawnych nieporozumień. Więź zacieśniała się stopniowo, od przyjaźni po miłość, co było w fajny sposób opisane w leksykonie. Niestety (albo i "stety") w połowie gry pojawił się kontakt, taki tam gość, przy którym można było wybrać opcję flirtu w dialogu. Tak, dokładnie...


 Reyes Vidal. Po skończeniu fabuły z Jaalem, wczytałam save żeby zobaczyć przebieg tego romansu. Niestety mam niedosyt, biorąc pod uwagę ekscesy z naszym kosmicznym przyjacielem.
Postać Reyesa jest interesująca, do końca nie mamy pewności jakie są jego zamiary. Na szczęście tym razem bioware nie zawiodło - są jednorożce, Vidal przejmuje się tym, co Sara o nim myśli, a na koniec podejmuje z nią współpracę, jest finałowa scena u niego w pokoju i... niestety na tym koniec. Liczyłam bardzo na wiadomość od niego, lub nawet, że się pojawi przez chwilę na statku, np. na wieczorku filmowym. Mimo wszystko, romans z Reyesem stał się moim ulubionym w całej serii (w końcu facet, który nie jest śmiertelnie chory lub nie jest niezainteresowanym pilotem statku ykhm).



 Wieczorek filmowy (niektórzy mieli go w różnych momentach gry) - miałam go tuż przed finałową misją. Szczerze? Uśmiałam się, ale nie będę psuć zabawy tym, którzy jeszcze go nie mieli. To trzeba zobaczyć ;)

Dialogi. Andromeda mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła, możemy kreować osobowość naszej postaci na wiele sposobów (charakter postaci jest opisany w leksykonie). Jednak da się zauważyć, że Ryderowie mają dość "luźne" podejście do całej Inicjatywy, co widać po dialogach, nawet gdy staramy się być poważni. Jak dla mnie - baaaardzo na plus. Gdy grałam Shepard, wiele razy miałam w głowie sarkastyczne teksty, podczas gdy moja komandor dumnie mówiła o swoich przekonaniach, o walce, życiu i śmierci, ogólnie wielka powaga non stop. A tutaj? Moja postać w końcu mówi to, co mam na myśli. Sarkastyczny lekkoduch, taka kreacja Rydera mi pasuje. 





 Teraz Tempest w kilku słowach - mały, nie trzeba za dużo chodzić i szukać członków załogi, jak dla mnie na plus. Jeśli chodzi o Nomada, cóż... nienawidziłam misji z Mako, tutaj na początku było podobnie. Na szczęście z czasem udało się opanować jazdę po krainach, myślę, że parkować też się kiedyś nauczę ;)
Ogólnie mam wrażenie, że jeździ się nim lepiej, a dialogi drużyny podczas jazdy są niesamowite (Jaal- Ryder nooooo - wiele razy to słyszałam), moim faworytem w dialogach są Liam i Jaal, zdecydowanie. Bardzo dobrze oddane są charaktery postaci i relacje między członkami załogi, co widać też po dialogach na statku.




 Bugów miałam niewiele. Wykręcona szyja Sary i jeden dialog z Jaalem bez Jaala. Więcej nic rażącego nie znalazłam.
A kosmiczne sudoku... Nie wiem czemu tak wiele osób go nie lubi ;) jak dla mnie jest szybkie i przyjemne.




 To tyle, w ogromnym skrócie.  Jak już pisałam na początku - nie jest to jakaś wybitna i profesjonalna recenzja. Tylko moje odczucia. Za jakiś czas przygotuję wam mały "powrót do przeszłości" z jednym z moich ulubionych tytułów. Zagram w to po kilku latach i sama jestem ciekawa jakie będę mieć teraz wrażenia.


Moja ocena dla Mass Effect Andromeda?
9/10 







1 komentarz: